- Mnie do życia również nie jesteś potrzebna, ani do niczego innego, bo ja tak jakby nie żyję, mniejsza. Cokolwiek bym nie robiła, nie robię tego dla ciebie. - Elsa prychnęła. - To to jest na usługach najpotężniejszego smoka, jaki istniał kiedykolwiek, raczej łatwo by sobie z tobą poradził. Zyskałby jeszcze więcej siły, a Slith nie jest w najlepszej formie. Myślisz, że chronię cię? Staram się jedynie pomóc mojej grupie, do której nie należysz, więc to się wyklucza. A co do zapłaty, nie spodziewaj się za szybko takowej. Może Logan nabiera się na takie rzeczy jak uczciwość, ale ja nie. Biorę co chcę i nie daję nic w zamian. To, że akurat ty miałaś przy sobie składniki, to czysty przypadek, a my zawsze mogliśmy porzucić ten pomysł w połowie i stworzyć krąg.
- Cichać mi tam, nie można się skupić. - mruknął Slith przez kły, rozkładając skrzydła o rozpiętości jakiś 5-6 metrów. Stwór zasyczał przeraźliwie i spojrzał leniwie na zemdlonego Logana.
- Był prawie mój... - odezwał się dziwnym, trzeszczącym głosem, przywodzącym na myśl jakieś diabelskie stare radio. (Boże, nie było innego określenia...xD)
- Ale nie jest. - rzucił Slith kapryśnym tonem.
- Prawie nic w nim nie zostało...
Slith nie odpowiedział. Warknął tylko i czekał.
- Amaltara! - wydarła się Elsa. - Amaltara wezwij!
- Całą trójcę! - dołączył się Dartimien. Elsa zerknęła na niego podejrzliwie.
- Egrin i Narren to zawsze więcej niż sam Ammo. - wzruszył ramionami. - Gdyby nie to, że to to zyska od tego siłę, już bym użył moich sztyletów.
- Prędzej je zgubił... - burknęła Elsa, zamieniając się w kotkę. Przysiadła tuż przy 'ścianie' i zaczęła coś mamrotać w innym języku. Po chwili utworzyła w barierze miniaturowe przejście, przez które przepełzł zabity wcześniej wąż. Zamknęła dziurę i zmieniła się w dziewczynę, biorąc węża na rękę.
- Mam zwierzątko.
- Daj spokój, nie terroryzuj węża...
Ehm... Tak gwoli ścisłości... Ten potworek ma moc prawie równą mocy Malys, która jest najsilniejszym, największym i ogólnie wsio naj ze wszystkich smoków wymyślonych przeze mnie.