- No nieźle. - mruknęła Elsa. - Ostatni raz brałam udział w bitwie jakieś... Nie pamiętam. Ale dawno. A teraz musiałam siedzieć w miejscu i się nie ruszać. Co to za zabawa? Tylko siedzieć, nie walczyć...
Uniosłem kącik ust.
- To nie była zabawa. I dobrze wiesz, że jak zaczniesz walczyć, to nie bedziesz mogła przestać, zabijesz wszystkich w promieniu kilkunastu kilometrów. A odnoszę wrażenie, że tu wszyscy chcą raczej żyć.
- Zmieniłeś się. - Elsa spojrzała mi w oczy, przeskakując na skałę obok mnie. - Kiedyś byłeś inny. Bardziej przypominałeś Khellendrosa, teraz bardziej mnie.
Parsknąłem.
- To doprawdy wielkie pocieszenie. - pokreciłem głową, a mój uśmiech znikł. - Wolałabyś, żebym się nie zmienił?
- Nie. - odparła szybko Elsa. - Teraz jest... Lepiej? - pokręciła głową i usiadła obok mnie, na skale. - Nie wiem. Ale teraz jesteś jakby milszy.
Znow się lekko uśmiechnąłem.
- Milszy, powiadasz? A ty stałaś bardziej poważna, nigdy taka nie byłaś. Wcześniej wszystko było dla ciebie zabawą.
- Nadal jest. Tylko zaczęłam dostrzegać negatywne strony tej zabawy. - Elsa uśmiechnęła się.
- Jakie? - wtrącił się Slith.
- Was. Nie jesteście moimi przyjaciółmi. - Elsa spojrzała po twarzach wszystkich.
- Nie? - zdziwił się Dartimien. Logan podszedł do nas i usiadł. Nawet Giovanna się zainteresowała rozmową.
- Nie. Jesteście moją rodziną. Cóż, wszyscy jesteśmy rodziną, bo nikt z nas nie ma tej prawdziwej. - Elsa westchnęła.
- Fakt. - potwierdziłem, ku zdziwieniu wszystkich. - Przyjaciół można dobrać. A rodzine dostaje się w spadku. - uśmiechnąłem się. Elsa wybuchła śmiechem. Dartimien uniusł kącik ust. Nawet Gio lekko sie uśmiechneła. Slith wykrzywił twarz w uśmiechu, a Logan szczeknał krótko. Trudno było nie zauważyć, że to wilczy śmiech.