- A jak tam u Graywinga? - spytałem Dartimiena. Ostatni raz widziałem cobara na jego weselu. Jego żona, Thayla, również miała się dobrze.
- Świetnie. Przynajmniej narazie. - mruknął krótko Dartimien.
- Masz z nim jakiś kontakt?
- Nie. Urwał się, kiedy przybyłem do Que-teh.
Westchnąłem.
- A Kang? I reszta? - zwróciłem się do Slitha.
- Wszystko dobrze. Wciąż są w drodze do Teyr. Mamy nadzieję, że wkrótce będzie bardziej bezpiecznie. - odparł sivak.
- To chociaż tyle.
- No - przytaknął. - Zawsze coś. Na razie gobliny nie zaatakowały. Hobgoblinów też nie widać. Ja urwałem się tylko na chwilę, akurat przechodziliśmy obok. Dogonię ich w tydzień, bez używania smoczej postaci, jeśli będę tu jeszcze kilka dni.