Wykrecilem niemozliwie glowe, patrzac katem oka na Slitha. Slith odwzajemnil moje spojrzenie, nie bylo tego za bardzo widac z powodu nieco pustawych galek ocznych, ale jakos to zauwazylem. Jako, ze wszyscy porozumiewalismy sie prawie myslowo, Slith zrozumial mnie, a ja jego. Wyrzucilem do gory moj sztylet, jakos uporawszy sie z pochwa przy nadgarstku. Spadl z drugiej strony, gdzie zlapal go Sivak. Slith wyjal zwoj pergaminu i pioro gryfa zwiazane razem. Tak podkrecil zwoj, ze ten, okrazywszy pien drzewa wyladowal w moich rekach.
- Ale z ciebie Bozak - mruknalem, co mialo byc obrazliwe, a oczywiscie w moich ustach tak nie zabrzmialo. Slith zasmial sie krotko i irytujaco, co nieco mnie wkurzylo.